1. Półwysep Kalifornijski

A skąd tu auta z Polski ?
Krzysiek i Wiesiek wysłali samochody w maju 2016 do Chicago. Pojechali na północ nad zatokę Hudsona. Potem przez Labrador, Nową Funlandię i Nową Szkocję wrócili do Stanów i zjechali na dół do LA.
Ja planowałem wysłać swoją Toykę -z autem Roberta- do Toronto ale dzieci odmówiły kolejnej podróży autem.

[USA Czas PL – 9 h. Diesel 2,8 USD za galon]

[2017-02-21]

Dan Diego.

Z lotniska jedziemy od razu na Public Storage po auta. Odpalają bez problemu. Pompujemy koło i ruszamy. Do granicy z Meksykiem jest parę kilometrów.

Śpimy tutaj .

[Meksyk Czas PL – 8h. 1 USD=19 Peso, piwo 12 peso]

[2017-02-22 ]

Opuszczamy Stany drogą dla ciężarówek aby podbić karnety ATA. Na obu granicach urzędasy nawet kumają o co chodzi i przybijają pieczątki gdzie trzeba.

W Tijuanie jest trochę czyściej niż w Indiach. Wcinamy coś na lokalnym straganie i jadymy dalej w kierunku Ensenady. Po drodze taksiarz zahacza o nasze auto nadrywając przedni zderzak. Parę minut i naprawiamy usterki sznurkiem.

 

Potem przypierdziela się policjant twierdząc że nasze międzynarodowe prawa jazdy są nieważne bez jakieś pieczątki i kieruje nas do głównej siedziby policji.  Na miejscu pukają się w czoło i opuszczamy wreszcie miasto Scenic Route na południe w kierunku półwyspu kalifornijskiego.

W Ensenadzie odwiedzamy kultowy bar Cantina Hussongs.

 

Proste i jakie mądre !

 

Biwakujemy na wielkim polu golfowym gdzieś tutaj.

[2017-02-23]

Pół dnia wymieniamy okno dachowe w aucie Wieśka. Film (30 MB wmv)

 

Nocujemy na południe od Ensenady na kempingu Campo 7 Punta Banda. Wreszcie robimy ognicho.

[2017-02-24]

W nocy jest koło 5 stopni. Fajny widok na ocean.

 

Jedziemy dalej górami na południe.

 

 

Zatrzymujemy się w hotelu Mision Catavina przy drodze. Strona internetowa kieruje gdzieś do… Japonii. Jechaliśmy tak. Wieczór spędzamy w hotelowej knajpie. Pod okiem Cantinero Pepe przygotowuję Tequilę tj. polewam, kroję i sypię.

 

[2017-02-25]

Kolejny cudny poranek.

 

Chcemy jutro dotrzeć do Santa Rosaria i przeprawić się promem na drugą stronę zatoki Kalifornijskiej do Guaymas.

Dzisiaj ja kieruję i odkrywam jakiś dodatkowy pedał przed siedzeniem kierowcy. Wieśkowa Toyka ma jakąś nienormalną skrzynię biegów i stąd ta dodatkowa wajcha w podłodze. Jest strasznie wk… bo nie da się zmieniać biegów bez wciskania tej dźwigni do dechy.

Docieramy do Guerrero Negro. Można tu zobaczyć wieloryby i krokodyle. Kierując się w kierunku zatoki trafiamy na bramę przy fabryce soli. Dalej tylko z pozwoleniem. Zatrzymuje się jakiś wracający bus. Umawiamy się że za pół godziny wróci i zwinie nas nad zatokę.

 

 

W mądrym przewodniku piszą że krokodyle przepływają dziewięć tysięcy mil by w płytkich i ciepłych wodach zatoki odbyć tarło.

 

 

Po zmroku na kolację wcinamy przepyszne VAMPIROS w miejscowym przydrożnym straganie w Guerrero Negro. Znajdujemy hotelik San “coś tam”. Jest dużo turystów i większość miejsc gdzie pytaliśmy o nocleg było zajętych.

Na planowanym promie w Santa Rosaria są miejsca dopiero na środę więc postanawiamy zjechać na sam dół półwyspu do La Paz , mniej więcej tędy.

[2017-02-26]

Zaliczamy mały offroad i odwiedzamy jaskinie z malunkami naściennymi.

 

 

To miejsce to Sierra de San Francisco. 40 km  w bok od głównej drogi, gdzieś tu.

 

Jaskinia jest zamknięta na kłódkę. Trzeba kupić bilety we wiosce i wziąść przewodnika.

 

 

San Ignacio. Codziennie spotykamy kilku rowerzystów

 

Piękny paw z opony.

Docieramy do promu w Santa Rosalia. Miał odpłynąć od 20-tej ale wypłyną rano więc i tak stąd się nie przeprawimy. Śpimy w historycznym hotelu Frances z 1886 roku. Jechaliśmy tędy. Wieczory są tu już dużo cieplejsze a w dzień jest ponad 20 stopni.

[2017-02-27]

Hotel Frances i Santa Rosalia.

 

Miasto Santa Rosalia powstało wraz z otwarciem kopalni miedzi z końcem XIX wieku. W 1897 wybudowano tu kościół zaprojektowany przez Gustawa Eifell’a.

 

Metalowa konstrukcja dachu sugeruje rękę pana Eifell’a. Poniżej biblioteka imienia lokalnego bohatera wojny o Pacyfik Mahatmy Gandhi’ego (w wyniku tej wojny Boliwia utraciła dostęp do Bałtyku).

 

W czasie I wojny światowej powstała w okolicy druga kopalnia do której poprowadzono linię kolejową. Przewodnik Lonely Planet podaje że mieszka tu 12 tyś. ludzi. Więcej info tu.

Rano udało nam się -chyba- zarezerwować prom na jutro do Mazatlán (nie znając hiszpańskiego) na stronie przewoźnika www.bajaferries.com.

 

Przejeżdżamy przez góry Sierra de la Giganta. W Loreto wciągamy na obiadek różne tacos. Miasteczko Loreto to mały kurort dla aktywnych (kajaki, nurkowanie, konie, MTB, hiking).

 

Mijamy kolejnych rowerzystów. Cały półwysep to przefajna trasa na dłuższą włóczęgę rowerową. W przewodniku LP piszą że w lecie jest tu najpuściej i nawet w cieniu nie da się wytrzymać.

 

Już po zmroku docieramy do La Paz tędy.  Na szteli jakiś gość prosi mnie abym popilnował jego hybrydowego wehikułu HECHO EN MEXICO.

  

 

W mieście jest jakieś święto i trwa karnawał…

 

… do którego dołączamy…

 

[2017-02-28]

Idziemy do biura przewoźnika sprawdzić czy nasza rezerwacja jest OK. Krzychu coś w nocy narozrabiał i rano ukazały się jego zdjęcia w lokalnej prasie.


Prom odpływa o 20 tej z portu położonego 23 km na północ od La Paz.

[2017-03-01]

Po 14 godzniach docieramy do mainlandu. Biwakujemy tutaj.

[2017-03-02]

Zatrzymujemy się w Tepic. Za nami kolejne dwie i pół stówki. Jechaliśmy jakoś tak.

Nuda…