7. Dalej na wschód

[2017-09-15]

Songino to całkiem większa wiocha (to tutaj). Tu w każdej wiosce jest zasięg komórkowy i szybki necik.

To nasz hotelik.

Idziemy szukać wulkanizatora i ruszamy dalej.

Są polskie słodycze i konserwy.

Naprawiamy trzy dętki.

Ścieżka rowerowa jest bardzo dobrze oznaczona. W przeciwieństwie do Green welo prowadzi drogami szutrowymi. Jesienią zeszłego roku podążaliśmy ze św. pam. Wiarusem cudnymi zadupiami wzdłuż Green welo ciągnących asfaltem.

Honsia nie widać na horyzoncie więc pewnie złapał kolejną panę. Wcale mnie to nie martwi bo ma 80% naszych sprawnych dętek.

Słoneczko, krzesełko, piweczko… Hawaje… Pilnuję coby mnie nie minął…

Stąd do Władywostoku już niedaleko. Spotykamy Polaków jadących w tamtą stronę. Mają stąd ze 4 tyś k. Od Czity to prawie 3 tyś tędy. Kierowca mówi że to pomysł jego kochanej żony i jadą całą rodziną dookoła świata. Szaaaa Cuuun..

Na okolicznych górach zaczyna się las.

No fajnie jest… Tylne koło z pięcioma urwanymi szprychami jakoś dalej się kręci.

Przełęcz 1880 m npm.

Nie tak mieliśmy jechać…

Z przełęczy widać już Tudevtei.

Włażę na pobliską górkę i pół godziny gapię się dookoła. Wspominam cudną włóczęgę z Małym przez Umbrella Mountains i Skowim z Wojtusiem przez Cordilleira Apolobamba. Tu jest jakoś więcej przestrzeni.

Ostatni odcinek Drinkers In Space na DVD.

Wiceminister ?

Noce są tu teraz bardzo zimne. Znajduję gorący kaloryfer, będzie cieplej. Ciężkie to pieroństwo ale się przyda.

Centrum Tudevtei.

Nocujeny w hoteliku przy drodze.

Wszystkie domy i jurty są otoczone wysokimi płotami chroniącymi przed wiatrem.

No no…

W pokoju jest piec.

Gramy w scrabble przy słoiku kiszonych ogórków i czosnku. Próbujemy słuchać radiowej-rządowej- trójki. Są jakieś wiadomości. To nieprawdopodobne jak wciskają nam reżimowy pisowski kit przez moje ulubione radio. Wyłączam ten szit.

[2017-09-16]

Kolejny słoneczny poranek. Wciągamy po chińskiej zupce słuchając koncertu Fredzia z Queen z Wembley 1986 w Trójce. Ruszamy w kierunku Numrug i słonego jeziora Telmen gdzie pewnie będziemy biwakować. Szukamy serwisu dętkowego aby połatać dwie wczorajsze pany.

Robi się energetyczny piaseczek.

Gumowy stojak na rowery na 18-tym kilometrze.

Okolice przełęczy 1900 m npm.

Piękne jesienne modrzewiowe lasy.

DSCN5823 to chyba film.

Honsiu łapie cztery gumy. To historyczny moment przekazania ostatniej piątej sprawnej dętki.

Widzę na horyzoncie że ostatnia guma też poszła. Docieram do wioski Нөмрөг.

Naprawiamy wszystkie pięć dętek. My głupki leśne wzięliśmy na 1700 km tylko owe pięć zapasowych dętek i dwie opony. Naprawa trwa prawie godzinę.

Zjawiają się lokalne dzieci na rowerach. Jeden pokazuje zbiór banknotów. Ma dolara, ruble i coś tam jeszcze. Znajduję w dokumentach 5 tysięcy kolumbijskich peso i monety z Polski i Peru.

Jest już koło 19-tej i zostajemy tu na noc.

Kolacja mistrzów. Ogórki i sok są z Pisogrodu.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.