13. Łosie w kosmosie. Episode XIII

[2017-09-22]

Kolejny piękny słoneczny jesienny dzień.

Znowu piszą o Polsce. Będzie jeszcze lepiej, mądrale od mediów chcą zlikwidować GW i TVN.

Ruszamy zobaczyć to (Nelcia i Ludzik na dachu auta):

Chcemy przejechać wzdłuż rzeki Tuul tędy i dalej na południe. Na gmapku nie ma tam drogi. Może będzie kolejna malownicza rzeźba.

Godzinę kręcimy przez wschodnie dzielnice UB.

Za każdym zakrętem, pagórkiem czai się cudne nieznane tj. przygoda. Z ciekawości wchodzimy do pustego hotelu Mongolia (20-ty km).

Robi wrażenie. Coś jak mini Zakazane Miasto z murowanymi jutrami.

A to właśnie owe dwa łosie w kosmosie.

Za Gachuurt robi się swojsko. Jedziemy w górę rzeki. Za UB woda jest już bardzo zanieczyszczona.

Zatrzymujemy się przy popsutym aucie. Goście pokazują że już osiem dni tu kiblują. Proszą o użyczenie telefonu. Częstują nas wódeczką. Odwdzięczmy się latarką na korbkę i kupioną godzinę wcześniej puszką polskiego kurczaka.

Takie coś im padło.

Proponujemy zamianę na rowery.

Zaświtał nam nowy pomysł na kolejną włóczęgę przez wschodnią Mongolię i powrót koleją transsyberyjską do Moskwy (jakoś tędy).

Jak ten las i te liście pachną… Drzewa wskazują na późną jesień.

Na 37-ym kilometrze kończy się droga która nie jest tu potrzebna.

O zachodzie docieramy do Terelj Rd. Jest tu jakiś kemping (Tour Camp/ Ger Camp). Tu od zachodniej Mongolii/Ałtaju zachodniego jurta to GER.

Drewniany domek z piecem za 40 tyś. tugrików.

Wieczorne scrabble.

[2017-09-23]

Rano leje. Wcinamy zupki chińskie i czekamy…

Przed jedenastą się przejaśnia. Ruszamy. Wieje z zachodu przenikliwy zimy wiatr.

Na przełęczy Ovoo hodowcy gołębi prezentują swoje ptaki.

Mijamy dziesiątki autobusów z turystami jadących w stronę Тэрэлж.

Nawigacja znajduje fajną polną drogę do statuy. Na szóstym kilometrze pierwsza pana. Jadąc z wiatrem jest OK ale stojąc zamarzam.

Potem się gubimy i odnajdujemy przy głównej asfaltowej drodze i dalej nią podążamy. Tu rowerzysta jest przeszkodą, trąbią i wk… Na dzikim zachodnie Mongolii każdy kierowca którego pozdrawiałem także machał i się uśmiechał.

Widać stąd taras widokowy na głowie konia.

W środku jest muzeum, sklepy z pamiątkami i restauracja (zamawiamy steki za ok. 10 $, superrrr). Gawędzimy dobrą godzinę ze spotkaną Polką. Pracowała rok w Indiach.

Wracamy w stronę doliny rzeki Tuul. W dolnym jej biegu są bogate złoża złota.
Aparat znowu zawodzi.

Ciągnie dupówa i skręcamy do Khaan Jims Tourist Camp.

W wielu miejscach gery (jurty) udają okrągłe bungalowy -z łóżkami- bez pieców.

Takie wielkie gery to sale imprezowe.

Odmarzam.

Jedna odpowiedź do 13. Łosie w kosmosie. Episode XIII

  1. Majka pisze:

    Łoś Honsiu w tym szlafroczku wygląda niczym właściciel hotelu… :D
    Panowie z popsutego auta bardzo przezorni, co tam telefon ważne, że wódeczka jest!
    Zastanawiam się, którędy się temu koniu na głowę wchodzi? Chyba z brzucha dużego Pana :))))) U nas kolejny dzień leje… Pozdro.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.