[2017-09-20]
Cecerleg o poranku i nasze lokum za 60 tyś tugrików.
Śniadanko w polecanym przez Lonelyplanet hoteliku Fairfield obok. Były tu inne bikery.
Kombinujemy z naprawą koła. Udaje się je trochę wycentrować (już bez dziesięciu szprych). Dalej jest ósema ale nie trze o ramę. Z ułańską fantazją ruszamy zatem dalej ku nieuchronnej klęsce.
Do Karakorum jest 120 km (tędy). Jeden z poznanych rowerzystów Stéphane robi nam pamiątkowe zdjęcie ogromnym aparatem. Mówi że fotografia to jego profesja. Prowadzi bloga http://www.ouestef.com/. Super zdjęcia z północnych Indii/Pakistanu. Ladakh i Zanskar. Przejeżdżaliśmy tam przez Tybet od strony wschodniej cztery lata temu jakoś tak.
Kolejna szprycha pęka po ósmym kilometrze i koło robi się bardziej proste. Była niepotrzebna.
Jadymy chyba pod prąd i szybko pitamy nazot.
Kolejna pada na 12-tym km. Ósema jest taka że z tyłek mi się kołysze. Ograniczam prędkość do 20 km/h na zjazdach.
Pośród dzikich wielbłądów, jaków, koni, owiec i kóz pojawiają się jakieś nieznane skaczące futrzaki.
Na dwudziestym kilometrze opuszcza mnie trzecia -tj. trzynasta- szprycha. Koło trze o bagażnik.
Podnosimy bagażnik 2 cm wyżej do wyższych otworów. W lewej połowie koła są tylko dwie szprychy. Pchać rower się da ale o jeździe nie ma już mowy.
Ruszam pieszo dalej. Za 2 km jest jakaś większa osada.
Honsiu zatrzymuje auto i zabieramy się do Karakorum. Lokalesi wymawiają to Hara Horum.
Jadę na pace.
W najbliższej wiosce cudna liściasta jesień.
Kierowca dobrze mówi po rosyjsku i się zamieniamy (tj. ja w środku.). Przypomnę że powtarzałem drugą klasę liceum z tego języka i zadziwiająco dobrze utkwił w mojej głowie. Panowie wracają ze spotkania z rodziną i jadą do UB gdzie mieszkają. Jadymy zatem do UB.
Cudne wielokilometrowe zjazdy.
Mała pustynia po drodze.
CAJNY GAZAR to restauracja.
DEŁGUUR to sklep.
W aucie nie działa licznik. Nasz kierowca Bata ciekawie spogląda na naszą nawigację. Ciągle się to przewraca i przykleja GPSa taśmą klejącą do szyby.
Ciągły korek w UB na zachód od placu SucheBaatora.
Panowie uczyli się rosyjskiego w szkole podstawowej. Nie chcą żadnych pieniędzy za ponad 450 km podwózki (ponad siedem godzin). Dzięki !
Nocujemy w pięciogwiazdkowym hotelu. Jest nocny loundry service. Jutro szukanie serwisu i dalej na wschód do wielkiego pomnika Chingis Chana.
Kończę bo już po drugiej w nocy… Naaa ra…