2014-05-27
Urugłaj. 1 USD = 23 peso. Diesel 40 peso za litr. Czas -5 h do Wiślicy
Wjeżdżamy do Urugłaju tj. República Oriental del Uruguay przez rzekę Cuareim.
Za granicą w Bella Union dużo sklepów dutyfree. Z ciekawością wchodzimy do jednego. Jak na lotnisku od łiskaczy i elektroniki przez ciuchy i okulary po klocki lego. Graniczna rzeka Uruguay.
Zdobywamy lokalną tablicę rejestracyjną w warsztacie za wioską. Zaskoczony pan mechanik odkręca ją z tyłu tego niebieskiego auta. Nie chce nic w zamian ale odwdzięczam się latarką na korbkę.
Pastwiska i lasy jak na Mazurach.
Zawijamy do gorących źródeł Termas del Arapey. 19 km w bok od głównej drogi.
Jest tu małe muzeum militariów.
Zatrzymujemy się przy gorących źródłach za Salto. Małe klocki przy szklaneczce Cardhu.
2014-05-29
Wieści z Gruzji od Wojtka:
Jedenastka w składzie Błękitna Ostryga aka Blue Oyster (Frontiera), Red Dragon Czerwony Smok (Patrol) oraz Zielona Mila – (Pajero – załoga modli się o każdą przejechaną milę ze względu na problemy z obiegiem wody w układzie chłodzenia) zawitała do Tbilisi.
Pozdrawiamy !
Jesień nadciąga. Wiele drzew już bez liści. Na Bełdanach pusto.
Dojeżdżamy już po ciemku do Montevideo leżącego u ujścia La Platy. Po drugiej stronie leży Buenos Aires. La Plata to estuarium -pierwszy raz słyszę to słowo- powstające z połączenia ujść rzek Urugłaj i Parana.
Może ktoś go widział !?!
2014-05-30
Zaczynamy kombinować jak przerzucić auto do Europy. Jesienny Atlantyk jest tu jakiś mało przejrzysty.
Plaza Independencia i pomnik Artigasa, tutejszego bohatera narodowego. Był przywódcą powstania antyhiszpańskiego na początku XIX wieku, walczył też później z Argentyną i Brazylią o niepodległość Urugłaju.
2014-05-31
Idziemu na targ rybny. Wieczorem mamy spotkanie z Krzysztofem który tu mieszka i pomoże nam w załatwieniu frachtu do Europy. Parę miesięcy temu pomagał naszemu sąsiadowi Maćkowi to załatwić. Macio poróżował po Ameryce Południowej własnym autem przez 5 miesięcy.
Po drodze idziemy do portu zapytać o statek. Jest rozkład rejsów w różne strony świata, od Władywostoku poprzez Cape Town i Hamburg do Sztynortu, Giżycka i Drawna. Do części da się dotrzeć tylko kajakiem.
Okazuje się że statek który właśnie widzieliśmy był ostatnim który płynie do Europy w tym półroczu. Następny jest jesienią i są jeszcze wolne miejsca. Prawdopodobnie dzieci nie zdążą na rozpoczęcie roku szkolnego.
W budynku starego targu są obecnie same knajpy i sklepy z pamiątkami. Ceny duuuuże.
Obok jest muzeum karnawału.
W sklepie spożywczym jakaś pani zabiera nam z koszyka butelkę wina. Okazuje się że jutro są wybory prezydenckie i rządzący postanowili zachęcić wyborców do niegłosowania -jak sądzę.
Przed 21-szą spotykamy się z Krzyśkiem w restauracji -grillowni- w starej hali targowej.
Krzysztof był marynarzem i dnia pewnego -w latach 90-tych- osiadł tutaj. Opowiada mnóstwo przeciekawych historii o Urugwaju i ludziach tu żyjących wśród których wielu ma korzenie nad Wisłą. Mógłby o tym napisać fajną książkę. Próbujemy jakąś kiełbachę i dwa rodzaje czegoś w rodzaju kaszanki z czego jedna jest na słodko.
Tutaj życie towarzyskie zaczyna się po 22-giej i lokal się stopniowo zapełnia (jest sobotni wieczór). Przychodzą całe rodziny. Ludzie zaczynają tańczyć tanga przy muzyce puszczanej przez jakiegoś DJ’a. Później są występy na żywo. Najpierw jakiś starszy gość a potem kobitka w dużym sombrero. Gość podchodzi z mikrofonem do naszego stolika i po chwili wszyscy wiedzą skąd jesteśmy.
Nasz gość mówi że wysyłka auta z Brazylii jest tańsza -o ile ma się dobrego agenta- tyle żeby auto tam nadać trzeba się wrócić do granicy i dostać stosowny papier o wjeździe(przekraczanie Brazylijskich granic odbywa się jak w EU w Schengen).
Dzieciory zostały same i musimy się zwijać. Wszyscy doskonale się bawią. Fajnie.
2014-06-01
Dzień dziecka. Piękny słoneczny dzień choć czuć już zaawansowaną jesień. Brak plażowiczów. Woda w większości jest mętna z La Platy.
Bankomaty pobierają 6 USD za wypłatę dolarów niezależnie od ich ilości lub 141 peso w przypadku lokalesów.
Tu nie ma “groszy” i wszystkie kwoty do zapłaty są zaokrąglane co całego peso.
2014-06-02
Odwiedzamy agencję wysłkową, urząd migracyjny i przewoźnka HamburgSud.
Kasia z dziećmi chyba poleci do Europy a ja popłynę z autem do Hamburga by dokończyć podróż przez stary kontynent.
2014-06-03
Załatwiamy dalej papiery potrzebne do wysyłki auta. Mała porcja “symfonii” serwowanej w restauracji El Italiano.
Kasia leci jutro do Sao Paulo i może dalej. Statek odpływa w piątek więc mam mało czasu na formalności.
Wieczorem idziemy na mecz do restauracji prowadzonej przez znajomego Krzyśka, towarzyszy nam jego żona. Mecz to finał tutejszej ligi.
2014-06-04
Rodzina leci przez Sao Paulo do Europy. Auto trzeba wyszorować.
2014-06-05
Papiery są gotowe i jadę do portu z pracownikiem biura -nie mówiącym po angielsku- zastawić auto. Na zdjęciu szef biura: Julio.
Problemem jest jednak zabraniem mnie na pokład. Statek nie zabiera osób postronnych i najprostszym wyjściem jest zatrudnienie mnie na czas rejsu. Kombinują jak to rozwiązać.
Po drodze trzeba auto zważyć i prześwietlić.
Jutro załadunek. W międzyczasie okazuje się że do zatrudnienia potrzebne są badania lekarskie (moje, nie auta). Udaje się to załatwić prawie na poczekaniu. Dwie godziny czekania pod jakimś gabinetem i po krótkiej rozmowie dostaję jakiś papier który pracownik zabiera do biura Julia. Coś tam do mnie mówi po hiszpańsku, kumam z tego tyle że mam pracować w kuchni ?! No to już nie mogę się doczekać…
2014-06-06
Rano jedziemy na spotkanie z załogą. Jutro mamy zawinąć do Buenos Aires po kolejny ładunek. Obecnie w Montevideo jest dużo mniejszy ruch za sprawą zmian przepisów. Poprzednio mniejsze statki przywoziły tutaj kontenery z Argentyny i ładowano je w jednym miejscu na statki płynące dalej. Teraz trzeba pływać po nie do Buenos.
No więc jest tak…
Statek nazywa się CAP SAN ARTEMISSIO (zdjęcie).
Stoimy w Buenos. Źle nie jest. Cała załoga statku to tylko 22 osoby a szefem kuchni jest ziomal Józek. Pracował długo w Dalmorze i potem po latach pracy u armatora Panamskiego trafił tutaj. Ma już jednego pomocnika, ja jestem na dostawkę tylko po to abym mógł wejść na statek. Z tego co mówi roboty dużo nie ma ma bo są zmywarki i moje obowiązki będą polegały na pomocy przy przygotowywaniu żarcia i tylko duże gary będę musiał myć ręcznie. Jest necik na statku ale 7 usd za 1 mb więc zdjęć nie da rady. Mam w telefonie satelitarnym jeszcze 50 minut to w razie czegto tą drogą będę przekazywać jakieś informacje Kasi.
Statek jest zupełne nowy, zwodowany w tym roku w Korei Południowej. Pływa pod banderą Singapuru.
2014-06-29
SMS: Statek przypływa do Hamburga 6-go lipca.
2014-07-03
Dzwonił wreszcie Rufin przez satelitę (widać że jest mu tam dobrze). Skumplował się z załogą i nawet kapitan zainteresował się naszą podróżą. Będą wkrótce wpływać na morze Północne przez Kanał Angielski/La Manche. Mówił że chyba napisze książkę z samej podróży tym statkiem bo jest to całkowicie inny świat dla zwykłego człowieka. I najważniejsze: planowane spotkanie na Gibasach w weekend 11-13 lipca.
Dziękować za pocztówkę z Limy! :)
Rufek to bukuj ten statek do Drawna cobyście na spływ w sierpniu zdążyli!
pozdrowionka dla RODZINKI!!!
Jak rozumiem Rufek tańczył tango? No No.
Ludzie się zmieniają
Narka
…no to już na poważnie zaczynamy na Gibasach chłodzić szampana, t.j, wino musujące na powitanie:)
Koniecznie napisz o meczu, ligowy czy reprezentacja? A grał może Diego Forlan?
Już czekam na Was z niecierpliwością. Wino się chłodzi, wątroba odpoczywa. pozdrowienia od wszystkich z Poznania.
P.s.
Praca kucharza na statku to było moje dziecięce marzenie.
Ha! Rufek – kucharzem! Brawo. Od jutra nic w Twoim domu juz nie ugotuję. No gdzieżbym śmiała. Narka
To jest chyba Twoje marzenie Rufku, z ziomalem na statku i to jeszcze w kuchni.
Zazębucha się zawsze znajdzie a i kompresyję czasu zanapodasz.
Nie obejrzysz się a będziesz na starym kontynencie.
Ja tymczasem i Bambooko czekamy aż dokończy się remont silnika w Pajero.
Nie będę się rozpisywał jaką manianię od@!%&@! mechanik który zrobił remont całego silnika.
Jeszcze dwa dni w Turcji i dostaniemy tutejsze obywatelstwo.
Jedynie co nasz trzyma na duchu to piękno lokalnych kocurków (Sakarya).
Pozdrawiamy
Wojtek & Bambooko.
dla nie wtajemniczonych — GALANT “kocurek” oraz Bambuko pozostali w Turcji w drodze powrotnej z Gruzji , załoga Pajero postanowiła sobie tam zrobić mały “remoncik” “wybuchniętego” silnika. reszta wróciła szczęśliwie . Rufek naucz się na tym statku gotować a nie grilować ( to już potrafisz ) , poza tym co na to zatrudnienie powie nasz i twój ulubiony ZUS :) :)
A jak długo będziesz tym kucharzem? W Okuniach byś się przydał do obierania kartofli, a z Hamburga na południe masz do nas po drodze!
Masz Rufek szczęście , że za majtka pokładowego nie zostałeś zatrudniony bo powierzchnia garów do mycia znacznie mniejsza niźli onego pływającego kolosa :)
To czekamy z ogniskiem!
Chwilę mnie tu nie było a tyle się wydarzyło. Ech jak ten czas szybko płynie, nie nie nie to ziemia taka mała jest. Pozdrowienia Mały